Strona główna | TechnikaZ dachu na ziemię

Z dachu na ziemię

Skorodowane pokrycie kościoła wymagało pilnej wymiany: przedostająca się do środka woda zalewała ściany budowli i niszczyła więźbę. Szczególnie mocno zniszczona była konstrukcja wieżyczki znajdującej się na dachu. Została ona po prostu zdjęta i zastąpiona nową. Wymieniono także pokrycie – świątynia zyskała dach z blachy miedzianej.

Stary dach z blachy ocynkowanej. Widać otwory „technologiczne” w pokryciu, w które zostaną wstawione potężne belki kratownicy konstrukcyjnej

Murowany kościół parafialny pw. św. Wawrzyńca w Karczmiskach został wzniesiony w latach 1842–48. Zbudowano go w miejscu drewnianego kościoła z roku 1723, który spłonął w 1842 r. Obok świątyni stoi drewniana dzwonnica z dwoma dzwonami, postawiona z ok. 1723 r. Kościół mimo że stary, to nie jest uznany za zabytek (pod ochroną konserwatora znajduje się za to dzwonnica) i nie udało się zdobyć unijnych dotacji na jego remont. Sprawę remontu dachu dodatkowo komplikował jednak fakt, że na jego suficie znajduje się ozdobne cenne malowidło. Pod żadnym pozorem nie wolno go było uszkodzić. Strop jest wykonany z pokrytej warstwą tynku trzciny.


Te belki wsuwano „na przestrzał” przez dach


Przygotowania do podniesienia starej wieżyczki

Parafia w Karczmiskach zaplanowała kompleksową renowację konstrukcji i pokrycia dachu. Przygotowania do inwestycji ciągnęły się kilka lat. Parafia realizowała je własnymi siłami i środkami. Gdy wreszcie parafianie i sytuacja dojrzała do podjęcie ostatecznej decyzji o pracach, zaczęto szukać architekta.

Jako że przedsięwzięcie było skomplikowane, zwrócono się do naukowca, dr inż. Anny Ostańskiej z Politechniki Lubelskiej. Ona miała opracować projekt wymiany więźby dachu. Poleciła firmę Yeti jako specjalizującą się m.in. w renowacji starych konstrukcji dachowych.

Szef i właściciel Yeti Dachy, Zbigniew Karaś blisko współpracuje z naukowcami z lubelskiej politechniki. Współpraca jest obustronna, korzysta na niej każda ze stron, łącznie z inwestorami. Oczywiście naukowcy zajmują się opracowaniami teoretycznymi, lecz w trakcie pracy nad nimi często zasięgają opinii praktyka. Kooperacja taka miała miejsce właśnie podczas opisywanej realizacji.


Wieżyczka w górze. Resztki odpiłowanych nóg zostaną także usunięte


Jedna z obejm przechodzących pod belką o przekroju 30 × 30 cm

Powoli do przodu
Z. Karaś przeprowadził wizję lokalną, zanotował swoje spostrzeżenia, przedstawił problemy i gorąco polecił pokrycie dachu blachą miedzianą. To materiał drogi, ale wytrzymały. Blachę udało się zakupić w okresie, gdy ceny miedzi nie były zbyt wygórowane. Wydawało się, że teraz inwestycja ruszy z kopyta. Niestety zmarł kierownik budowy. W dodatku do rady parafialnej zaczęli się zgłaszać dziwni „doradcy”, którzy oczywiście radzili robić wszystko zupełnie inaczej. W pewnym momencie było blisko do podpisania umowy o wymianę nie tylko konstrukcji dachowej i pokrycia, ale dodatkowo i stropu kościoła, łącznie z plafonem objętym opieką konserwatorską. Stary strop był trzcinowy, nowy miał być betonowy. Inwestorów ostudziła jednak cena, jakiej architekt zażyczył sobie za sam projekt. Zorientowali się, że najkorzystniej będzie jednak nawiązać współpracę z Yeti.

Niemal tradycyjnie już znowu pojawiły się problemy. Otóż na konstrukcję dachu miało być użyte drewno modrzewiowe. Zanim je zakupiono, minęły 3 miesiące. Nie udało się jednak zakupić takich ilości modrzewia, jakie były potrzebne. Resztę trzeba było uzupełnić drewnem sosnowym.


Potężne belki są podwieszone do kratownicy opierającej się na murach


Nowa konstrukcja, nowa wieżyczka. Na razie jeszcze w opakowaniu

Prace jak z płatka
Wreszcie prace ruszyły. Drewno było przecierane na miejscu, na placu budowy. Zbigniew Karaś ściągnął trak, a w celu lepszego dostępu zburzono część muru okalającego budowlę, ponieważ drewniane bale miały przekrój 30 x 30 cm i długość do 13 m i niezbędny był dźwig do ich podniesienia. Na placu budowy dużo udzielali się także parafianie.

Budowla nie jest duża, ale konstrukcja i zakres pracy były złożone. Część konstrukcji miała zostać w dachu (podwieszono ją do nowych dźwigarów), wciąż trzeba było uważać na malowidło na suficie. Same prace konstrukcyjne i dekarskie trwały 3 miesiące, co w porównaniu z kilkuletnimi przygotowaniami i skomplikowaniem zlecenia wydaje się jak mgnienie oka.


Nowy dach. Widać leżącą rynnę


Otwór wentylacyjny w stropie trzcinowym z cennym malowidłem. Wykonawcy starali się rozplanować te otwory tak, żeby nie oszpecić czy nie uszkodzić malowidła

Dr Anna Ostańska z Politechniki Lubelskiej miała sporo pracy przy projektowaniu nowej więźby. Ogromny wkład miał tutaj także Zbigniew Karaś. „Przydzielono” mu do pomocy studenta, który uwzględniał jego uwagi i przenosił je na papier.

Jak mówi Z. Karaś – Mimo złożoności zagadnienia więcej tu było osłaniania połaci niż samej pracy. Roboty prowadzono w roku 2009, bardzo deszczowym. Nie było wręcz tygodnia bez deszczu, który dezorganizował nam pracę.

Na dachu kościoła znajduje się wieżyczka, którą ząb czasu mocno nadgryzł. Jej remont nie miał sensu, lepszym rozwiązaniem była całkowita wymiana. To też zaproponowała firma wykonawcza, notabene specjalizująca się w takich realizacjach.


Dach i kościół w całej okazałości

Zima, którą dach przetrwał bez najmniejszego szwanku czy przecieku, mocno dała się we znaki leżącym rynnom: śnieg powyginał rynhaki. Jeszcze w trakcie trwających prac firma Yeti  zdecydowanie zalecała instalację płotków przeciwśniegowych, ale ich cena odstraszyła proboszcza. Czego jednak nie udało się zrobić człowiekowi, dokonała natura – obfite opady śniegu przekonały księdza, że zabezpieczenia przeciwśniegowe są niezbędne. Dzisiaj są już one zamontowane na dachu.

Obecnie kościół ma pokrycie z blachy miedzianej i zdrową konstrukcję dachu – jeśli nie zdarzy się kataklizm, parafia św. Wawrzyńca w Karczmiskach może być pewna, że jej parafialny kościół w takim stanie przywita XXII wiek.

Źródło: Dachy, nr 2 (134) 2011
DODAJ KOMENTARZ
Wymagane: Zaloguj się aby dodać komentarz > Zaloguj się